Mąż bawi się z dziewczynkami.nagle słyszę zza ściany
Zu- to ja będę waflem
M.-a ja czekoladą!
Zu- dlaczego tato będziesz czekolada?
M.-mam Was na raczkach. Ty Zuziu jesteś waflem, Hania tez. To ja czekolada w środku
Święta tuż tuż. Normalnie można się pomylić, jakie to, bo za oknem pada śnieg.
Nie było go w styczniu, nie było w lutym, a tu niespodzianka – zachciało mu się sypać w kwietniu. Ciekawe ile osób martwi się o świąteczne podróże, bo opony już letnie?..
Na myśl przychodzi mi czas z początku małżeństwa, gdy wszystko było tak mało skomplikowane logistycznie. Mnóstwo wolnego czasu. Spanie do południa, leniwe śniadania, romantyczne wieczory przy świecach i lampce wina.
Każdy ma swojego bzika, każdy swoje hobby ma – tak śpiewał mały chłopczyk w jednej z piosenek mego dzieciństwa, która również uwielbiają moje córeczki.
Trudno lepiej w jednym zdaniu podsumować to, na co aktualnie się ‚zakręciłam’.
No dobra. Nie tylko na tym punkcie mam bzika. Ale o innych mych wariactwach innym razem.
Zu do Hani – już jadę! Pa Mała! Jutro się spotkamy. Fenk ju
***
Zu – jutro przyjdą goście. Będzie tort i świeczki.
Ja – pewnie Zuziu. A kto będzie dmuchał świeczki?
Zu – ja i Hania. A jak będą wakacje, to będą moje urodziny i będę mieć świeczki.
Ja – a ile tych świeczek będzie?
Pokazuje na palcach. Liczymy. Jeden. Dwa..
Hanu – triii..
Było o Córi Starszej. Czas i na Młodszą.
O tym, że Młodsza Córi jest genialna i z całych sił chce dorównać Starszej, wiem odkąd zaczęła wstawać w łóżeczku mając 6 miesięcy. Trzy tygodnie później podejmowała pierwsze, zakończone sukcesem, próby chodzenia. Wstawała przy meblach, łóżeczku i wszystkim, czym tylko mogła się przytrzymać. I dreptała. Nóżka do nóżki. Takim sposobem potrafiła przemieszczać się po całym mieszkaniu. Siostrzana dłoń niejednokrotnie bywała przy tym pomocna.
Czasami, ba… Będąc szczera, to kilka razy dziennie, zastanawiam się, jak to się stało, ze wyhodowała mi się w domu tak wygadana Mistrzyni ciętej riposty.
Zresztą nie ma co się rozpisywać. Oddaję głos starszej Córi.
***
Bawimy się konikiem na biegunach pamiętającym dzieciństwo Męża. Młodsza Córi przewraca owego konika na bok
Ja – po co Haniu przewróciłaś konika?
Zu – ojejku! Tak ładnie go postawiłam! Dziecko, co to z ciebie wyrosło?
****
To już rok.
Rok temu wszystkie znaki na niebie i ziemi, a przede wszystkim regularne ‚przypominacze’ zwiastowały rychłe pojawienie się na świecie mej drugiej Córi. Nie urywam, ze czekałam na ten moment i już z całych sił chciałam ‚wykurzyć’ Młodszą na drugą stronę brzucha.
Byłam pewna, ze od tego momentu minęło dopiero kilka dni, kilka kartek w kalendarzu wyrwałam a tu koło się zatoczyło, znów jest marzec.
„Mam trzy latka, trzy i pół…” – powiedziała moja starsza Córi…
I już na wstępie muszę wyjaśnić, dlaczego właśnie trójka jest taka ważna.
Jest nas trzy…
Trzy kobiety w domu – samo błogosławieństwo. Mama i dwie Córki.
Oprócz nas domowy dobytek poszerzają Mąż i psina również rodzaju męskiego.
Jakby nie patrzeć, równowagi w naszym domu próżno szukać.
„Mam trzy latka, trzy i pół…” – czas pędzi jak oszalały.
Kilka dni temu był początek 2012 roku, kiedy to cieszyliśmy się z radosnej nowiny, że za kilka miesięcy w naszym domu pojawi się maluszek. A teraz cieszymy się podwójnie. Dziewczynki razem mają teraz trzy i pół roku.
Trojka zatczyła jednak magiczne koło i skupiła się na Rodzicach.
Nie odczuliśmy tego boleśnie. Wciąż jesteśmy piękni i młodzi.
Czas płynie, pędzi więc to dobry moment, by zatrzymać wspomnienia. By chwytać te ulotne momenty ku pamięci. By nigdy nie zapomnieć o magicznym dzieciństwie naszych Córek.
Zatem ten blog będzie o nas.
O naszej codzienności.
O naszych radościach i smutkach.
O tym, co kochamy najbardziej.