Odpływam…
w bezsilności
nicości
Opadam…
z sił
wiary
że kiedyś jednak
kiedyś może
Może…
Niech mi ktoś powie, że człowiek na zwolnieniu odpoczywa i ma czas na spokojne chorowanie.
Może normalny człowiek tak.
Normalna matka?
… Na pewno nie.
Mąż po późnym powrocie z pracy w nocy pyta mnie jak się czuje.
‚ tak sobie’ – w końcu cały dzień ewidentnie choroba atakowała. Wydawało mi się, że wygrałam.
Święta tuż tuż. Normalnie można się pomylić, jakie to, bo za oknem pada śnieg.
Nie było go w styczniu, nie było w lutym, a tu niespodzianka – zachciało mu się sypać w kwietniu. Ciekawe ile osób martwi się o świąteczne podróże, bo opony już letnie?..
Na myśl przychodzi mi czas z początku małżeństwa, gdy wszystko było tak mało skomplikowane logistycznie. Mnóstwo wolnego czasu. Spanie do południa, leniwe śniadania, romantyczne wieczory przy świecach i lampce wina.
Każdy ma swojego bzika, każdy swoje hobby ma – tak śpiewał mały chłopczyk w jednej z piosenek mego dzieciństwa, która również uwielbiają moje córeczki.
Trudno lepiej w jednym zdaniu podsumować to, na co aktualnie się ‚zakręciłam’.
No dobra. Nie tylko na tym punkcie mam bzika. Ale o innych mych wariactwach innym razem.