Kontrowersyjnie NieCodziennik

Dlaczego Mamo?

19 kwietnia 2021

Dlaczego Mamo, muszę zostać w domu i uczyć się zdalnie, a moje rodzeństwo może iść do przedszkola i szkoły? Przecież jestem starsza, nie biorę rąk do buzi? Dlaczego Mamo od roku nie mogę chodzić na balet? Już nie zostanę sławną baletnicą a przecież tak bardzo chciałam…

Wreszcie nadszedł wyczekiwany poniedziałek, kiedy o poranku mąż zawiózł syna do przedszkola. W stresie i pośpiechu, bo musimy zdążyć na 8. Każda minuta później to obawa, że już nie zostaniemy do przedszkola wpuszczeni. Niestety, gdy mieszka się ponad 20 km od placówki a szkołę, czy przedszkole wybrało się lata temu, gdy mieszkaliśmy jeszcze całkiem blisko, gdy decydującym argumentem za tym, a nie innym wyborem był ich charakter i metoda nauczania, trudno przewidzieć korki, sytuacje losowe na drodze.  Synek do przedszkola nie chciał iść. Smutek, rozpacz w oczach. „Zostaję w domu. Będę się bawił z dziewczynkami. W przedszkolu pewnie nie będzie moich kolegów. Nie będziemy mogli wyjść na plac zabaw, a jak pójdziemy to, to i tak nie będzie można niczym na placu zabaw się bawić” – Wyrzucał potok smutnych słów mój syn a mi robiło się coraz bardziej przykro i przykro.

Tymik do przedszkola chodzi drugi rok. Drugi rok z dużymi przerwami. Nie zdążył się zaklimatyzować. Nie zdążył się przyzwyczaić. Zmieniające się panie i cała masa obostrzeń, jak choćby to, że rodzic zostawia swoje kochane dziecko w drzwiach niczym worek ziemniaków na przechowanie, nie pomaga maluchowi. Nie zdążył zakumplować się z dzieciakami. Nie ma swojego ulubionego kolegi czy przyjaciela. Dziewczynki w tym wieku już miały swoje przedszkolne psiapsióły, z którymi chodziliśmy na plac zabaw czy lody. Tymek jest w tym wszystkim sam. Dzieci w przedszkolu garstka. Jedne chodzą stale, inne w kratkę, jeszcze innych od jesieni nie widzieliśmy. Nie można obchodzić urodzin, na które dziecko czeka niecierpliwie. Nie można przynieść cukierków. Nowo wprowadzoną zasadą jest zakaz dzielenia się!… Zupełna sprzeczność z tym, czego uczymy w domu dzieci. A przecież wybierając przedszkole lata temu, wybraliśmy takie dlatego, że było zgodne z naszymi zasadami. Podobała nam się idea podążania za dzieckiem, wspierania go w rozwoju, idea „bycia przedszkolną rodziną”. Pandemia te wszystkie zasady obróciła w popiół.

Mamo, dlaczego muszę iść do szkoły, a Zuzia może zostać w domu? Smutno nam, gdy jesteśmy tylko w sześcioro w klasie. I nudzimy się, gdy pani prowadzi lekcje zdalne z 7 lub 8latkami…

Moje córki są w jednej grupie w szkole. Uczą się razem. W grupie są 6,7 i 8latki. Właściwie powinnam powiedzieć „były”. Teraz do szkoły wróciły najmłodsze. Pani musi dwoić się i troić, żeby poprowadzić lekcje dla każdej z grup wiekowych. Musi stawać na głowie, żeby zorganizować czas najmłodszym, którzy są z Nią w klasie, jednocześnie ucząc zdalnie starszych. Klasa jest mała. Grup jest mało. Mają swoją panią. Swoją salę świetlicową. Szkoła powitała nas dziś otwartymi na oścież oknami. Szkoda, że dla dzieci nie otwiera szeroko drzwi…

(edit: Szkoły zamknięte dla uczniów zaczynają służyć innym celom – w hali Szkoły Podstawowej nr 5 w Kraśniku właśnie dziś uruchomiono powszechny punkt szczepień)!

Mamo, dlaczego ja muszę zostać w domu i uczyć się przy komputerze? Boli mnie głowa bardzo. Gorzej widzę. Dlaczego Hania z Tymkiem mogli pójść do szkoły i przedszkola? Mamo, dlaczego nie mogę chodzić na basen? Przecież to dobre dla mnie. Mamo, smutno mi, bo marzyłam, żeby zostać baletnicą a nie mogę chodzić na zajęcia. Pani mówiła, że musimy ćwiczyć regularnie a ja od roku tego nie mogę robić..

Pandemia dotknęła dzieci najboleśniej, jak tylko mogła. Odebrała im beztroskie dzieciństwo. Zamknęła w domach. Odizolowała od rówieśników. Zaprzepaściła marzenia.

Staram się szukać odpowiedzi na pytania zadawane przez moje dzieci. Staram się znaleźć jakiś sens i cel, ale go NIE WIDZĘ! Nie potrafię im wytłumaczyć, że to, co się dzieje jest dla ich dobra, dla naszego dobra. Nie tylko my dorośli dostrzegamy brak logiki w działaniach rządu, w ograniczeniach na nas nakładanych. Widzą to i dzieci. I się dziwią. Dlaczego do szkoły nie można pójść, ale do sklepu już tak? Dlaczego na placu zabaw, na dworze mamy nosić maseczki, a w lesie już nie? Dlaczego możemy pójść do Kościoła, a na zajęcia z baletu w domu kultury już nam nie wolno? Dlaczego nie możemy wejść do biblioteki i oglądając okładki wybrać sobie książki, ale w sklepie już książki czy inne produkty możemy oglądać i dotykać do woli?

Dlaczego wirus jest w odwecie tylko wtedy, gdy ktoś ma na tym zyskać, a gdy zbliżają się święta – czas, który chcemy spędzić z najbliższymi, z dziadkami, wirus atakuje ze zdwojoną mocą? Dlaczego tak łatwo poddajemy się manipulacji dziennych statystyk zależnych od ilości wykonanych testów (zgodnie z założonym planem) dających fałszywie pozytywne wyniki?

Nie neguję obecności wirusa. Nie neguję, że może być groźny dla pewnych grup. Ale czym nam zawiniły dzieci, że to ich najboleśniej karzemy???

Przed zamknięciem szkół i przedszkoli miesiąc temu rozmawiałam z dyrekcją naszych placówek. Wiecie co mnie uderzyło? Że dyrektorzy powtarzali, iż muszą się dostosować. W obozach też tylko wykonywano rozkazy… Nasza narodowa pamięć jest krótkotrwała.

Gdzie się podziała troska o małego człowieka? O Jego zdrowie fizyczne i psychiczne? O Jego rozwój emocjonalny i intelektualny?

Gdzie w tym wszystkim jest jakiekolwiek dobro?

Jest poczucie niesprawiedliwości, osamotnienia. Jest izolacja i strach. Są problemy zdrowotne. Są braki emocjonalne. Są zaległości w nauce.

I to wszystko my dorośli, rodzice dajemy naszym dzieciom. W taki bagaż doświadczeń ich wyposażamy. Takie dzieciństwo dajemy zapamiętać. Zatrzasnęliśmy przed nimi drzwi do przyszłości.

Tylko na tyle nas stać?

Sama nie wygram z systemem. Sama nie osiągnę nic.

You Might Also Like

No Comments

Leave a Reply