Bycie rodzicem, macierzyństwo są dla wielu z nas życiowym i zawodowym zakrętem. Co zrobić, by nie wpędzić się w poczucie braku kompetencji zawodowych, poczucie beznadziejności. I wreszcie, jak znaleźć pracę? Pracę marzeń. A może, jak spełniać się jako mama na pełen etat i nie zwariować? O tym w nowym cyklu artykułów >>MAMY MOC<<
Choć dla każdej z nas wychowanie dzieci i prowadzenie domu to niejednokrotnie praca na cały etat, drzemie w nas potrzeba, albo po prostu zmusza konieczność pracy zarobkowej. Część z mam uważa to za przymus (w końcu za coś trzeba żyć, spłacać mieszkanie na kredyt), bo z jednej pensji utrzymać się na przyzwoitym poziomie jest bardzo trudno. Poza tym jedno źródło dochodu nie daje nam minimum stabilizacji i bezpieczeństwa. Część z nas tęskni za pracą zawodową, karierą, za odskocznią od dzieci, zmianą klimatu, różnorodnością obowiązków i potrzeb, a wreszcie możliwością ubrania się w 12 cm szpilki oraz elegancką sukienkę bez ryzyka zostania oplutym, zaślinionym przez malucha. Tęsknimy za wyjściem do ludzi dorosłych, klientów z jakże odmiennymi od bobasowych potrzebami.
Każda z nas jest jednak wyjątkowa. Każda z nas, czy to pracująca w domu, pracująca dla domu, pracująca na etacie lub własnej działalności jest bohaterką.
Ostatnio miałam przyjemność uczestniczyć w warsztatach, na których obecne były mamy z małymi dziećmi. Podczas jednego panelu, prowadząca zwróciła uwagę na jeden ważny aspekt, który przyznam szczerze, do tej pory mi umykał. Chodziło o rolę, jaką odgrywa nasza motywacja do pracy oraz odpowiedź na banalne i proste pytanie „Czy chcę pracować?” – „Czy muszę pracować?”
Teoretycznie różnica zawarta w tych dwóch słowach jest niewielka. W praktyce jednak odgrywa olbrzymią rolę i ma niebagatelne znaczenie. Dlaczego? Oto dlaczego:
Z jednej strony pcha nas do pracy zawodowej satysfakcja, z drugiej jej brak. Z jednej chęć działania, rozwijania się. Z drugiej przymus. Z jednej decyzja, z drugiej poddanie się sytuacji, okolicznościom, po prostu konieczność.
Widzimy zatem od razu, że te dwa słowa robią wielką różnicę. Odkrywając w sobie niczym nieprzymuszoną chęć do powrotu do aktywności zawodowej, nawet gdy z tyłu głowy wiemy, że sytuacja finansowa rodziny wymaga drugiego źródła dochodu, gdy jednak chcemy podjąć wyzwanie, same świadomie podejmujemy decyzję i już na wstępie podnosimy nie tylko samoocenę, jesteśmy bardziej przekonane o wartości naszych kompetencji i zdobytych zawodowych doświadczeń i umiejętności, tym samym zwiększamy swoje szanse na rynku pracy.
Gdy zaś usytuujemy się na przeciwległym biegunie, stajemy się ofiarami. Nawet jeśli przed ciążą byłyśmy specjalistkami w danej dziedzinie, z podejściem ofiary nie wierzymy w posiadaną wiedzę, umiejętności, stawiamy się na przegranej pozycji w wyścigu o dobrą pracę, podwyżkę, awans, zawodową pozycję.
Własna motywacja do działania i przekonanie o słuszności podjętej decyzji, pozytywne nastawienie oraz świadomość, że dam radę, prowadzi do wzięcia odpowiedzialności za własne życie. Co więcej, dodaje silnego wewnętrznego powera, gdy z różnych przyczyn sytuacja może odbiegać od naszych oczekiwań, wyobrażeń, gdy musimy poradzić sobie z rozwiązaniem problemu.
Chcę w tym miejscu jednoznacznie podkreślić, że motywacja, wzięcie odpowiedzialności za własne życie, stanie się bohaterką w swoim domu, doskonałą Home and Family Manager, nie gwarantuje od razu zawodowego sukcesu, ale znacznie ułatwia jego osiągnięcie.
Dzięki zmianie nastawienia na „chcę i mogę” życie, czy to rodzinne, czy zawodowe, nie stanie się nagle mniej problematyczne, nie będzie nagle mniejszym wyzwaniem ALE ułatwi nam poszukiwanie konstruktywnych rozwiązań, uniemożliwiając bierne czekanie na rozwój sytuacji, która wydaje się dziać poza mną, bez mojego udziału i jakiegokolwiek wpływu.
Biorąc odpowiedzialność za podjętą decyzję, uruchamiamy w sobie mechanizm, który z czasem zaczyna sam się napędzać i stanowić dla nas dobrą motywację do dalszego działania. Oswobadzamy się tym samym z czarnowidztwa, przestajemy tracić czas na usprawiedliwienia, wymówki. Skupiamy się nie na problemach, ale na poszukiwaniu rozwiązań. Stajemy tu i teraz i po prostu działamy, a nie ciągle patrzymy z rozmarzeniem w przyszłość, bądź z żalem w przeszłość.
Wewnętrzna motywacja do działania pomaga nam sprawnie ustawić cele oraz priorytety nadając im odpowiednią wagę. Pomocnym na tym etapie może być działanie zgodnie ze strategią SMART (dla przypomnienia cele powinny być: specyficzne – specific, mierzalne – measurable, osiągalne – achivable, realne – realistic i osadzone w czasie – time bound). Takie podejście pomaga w uszeregowaniu i nadaniu stopnia ważności, wyższej lub niższej rangi zadaniom i celom, które stają przed nami.
Nie oszukujmy się – większość z nas lubi działać zgodnie z przyjętym planem, czy schematem. Widać to nawet na przykładzie większego poczucia bezpieczeństwa u niemowlaka, gdy plan dnia jest cykliczny i w miarę powtarzalny.
Gdy z powodzeniem realizujemy kolejne etapy założonego planu (warto jest dzielić je na małe cele łatwiejsze do osiągnięcia, rozkładać na mniej złożone i czasochłonne etapy i zadania, by móc wykorzystywać efektywnie nawet najmniejszy ułamek czasu np. drzemkę dziecka jak zawsze nieprzewidywalnej długości, szczególnie, gdy szczegółowo określimy, jak wykorzystamy ten czas, zawsze okaże się wyjątkowo krótki). Realizując z sukcesem kolejne mniejsze zadania, osiągając cząstkowe cele, wzmacniamy poczucie własnej wartości, poczucie kontroli nad własnym życiem. Dzięki kolejnym sukcesom, nawet drobnym, stajemy się bardziej pewne siebie, bardziej pewne swoich kompetencji oraz bardziej odporne na porażki, których przyczyn nie szukamy w nas samych.
Jeśli nie jesteś pewna, czy dobrze robisz wracając do pracy, a nie zmuszają Cię finansowe zobowiązania, zostań przez jakiś czas z maluszkiem. Rób bilans zysków na każdym etapie. Czas spędzony w dzieckiem zaowocuje na pewno w przyszłości, może niekoniecznie zawodowo (a może wpadniesz na świetny pomysł na własną działalność), na pewno poczuciem spełnienia macierzyńskiego.
Jeśli nie masz wyboru i praca jest niezbędna, by zapewnić sobie, dzieciom, rodzinie zaspokajanie potrzeb, staraj się zmieniać swoje nastawienie. Nie czuj się winna, że zostawiasz dziecko pod czyjąś opieką. Nie postrzegaj siebie – kobiety realizującej się zawodowo, jako złej matki.
Każda decyzja jest trudna. Każda decyzja związana jest z wyrzeczeniem, rezygnacją z pewnego aspektu naszego życia. Każda jednak podjęta przez nas decyzja powinna być naszą decyzją (nie decyzją męża, partnera, rodziny) i powinnyśmy czuć się z nią dobrze. Powinnyśmy być w zgodzie z samą sobą.
Ważne, że, czy wracając do pracy, czy zostając z dziećmi, chcemy być dobre w tym, co robimy. Chcemy być kompetentne, docenione, dobrze wynagradzane. Ważne, byśmy każdego dnia miały poczucie dobrze wykonywanej misji, spełniania właściwego obowiązku, byśmy czerpały satysfakcję z własnego życia i czuły się jego paniami.
I tego Wam moje Drogie i sobie życzę.
MadaM.
Trochę się napracowałam się żeby napisać ten post (jak zwykle jest już grubo po północy, bo w dzień to mogę co najwyżej zająć się dziećmi, na więcej nie starczy mi ani rąk ani uwagi ani świeżego umysłu). Będzie mi niezmiernie miło, gdy pozostawisz po sobie ślad mój Drogi Czytelniku. Jeśli masz ochotę, proszę o komentarz. Jeśli jeszcze nie lubisz, zachęcam do polubienia fanpage na fejsie (tutaj). Tam też się trochę dzieje. A jeśli mój post szczególnie przypadał Ci do gustu, rozradujesz me serce, gdy puścisz go w świat, by dotarł do innych. Z całego serca dziękuję, że tu jesteś. Bo ja jestem tu właśnie dla Ciebie. Zawsze. MadaM. |
20 Comments
Najważniejsze to podjąć decyzję zgodnie ze sobą. Szczerze mówiąc to z własnego wyboru zostałam z dzieckiem w domu. Nie chciałam jej dać do żłobka, a niestety dziadkowie mieszkają za daleko żeby zająć się małą. Dzięki temu założyłam bloga, odnalazłam coś do mnie kręci, rozwinęłam się. Ten czas niedługo się skończy, ale to najwspanialszy czas dla matki i dziecka. Rozwijać się można w domu, wystarczy dobra organizacja. Mamy teraz nieograniczone możliwości, biblioteki, internet, darmowe kursy. Trzeba tylko chcieć i działać 😉
Wydaje mi się, że każda z nas, mam, ma inne potrzeby. Patrząc sama na siebie widzę, jak zmieniają się one wraz z kolejnym macierzyństwem, czy prozaicznie wiekiem. Po pierwszej ciąży z bólem serca wracałam do pracy. Była to decyzja nie „chcę”, ale „muszę”. I choć najstarsza Córi miała szczęście i była w tym czasie pod opieką Babci, było mi trudno psychicznie się z tym pogodzić, tym bardziej, że czułam, że dużo z jej życia tracę. Pierwsza ciąża i dziecko były jeszcze czasem półrocznego urlopu macierzyńskiego. W pracy jednak zaklimatyzowowałam się dość szybko, z radością przyjęłam nowe wyzwania i obowiązki, rozwinęłam mój oddział, który otwierałam kilka lat wcześniej. Brew obawom, czułam, że spełniam się jako mama, ale jako kobieta mam szansę na realizację zawodową. Tak bardzo lubiłam moją pracę i czerpałam z niej satysfakcję, że będąc w drugiej ciąży pracowałam do 7 miesiąca.
Teraz, przy trzecim dziecku, z jednej strony jest mi trudno z myślą, że za kilka miesięcy będzie chodził do żłobka, z drugiej zaś strony czuję, że muszę wrócić do zawodowej aktywności, bo choć realizuję się jako mama, jestem szczęśliwa, to jednak jedna z moich części, trochę teraz uśpiona, cierpi, wyrywa się do innych wyzwań, pragnie zawodowych sukcesów..
Masz całkowitą rację, że trzeba chcieć i działać. Organizacja czasu przyjdzie w trakcie podejmowania prób. Kluczowym jest jednak odnalezienie w sobie siły.
Na pewno nie chcę być całkowicie zależna finansowo od męża – ale do powrotu na etat też niespecjalnie mi się spieszy. Już jakiś czas temu doszłam do wniosku, że idealnym rozwiązaniem dla mnie byłaby praca zdalna i „kariera” freelancerki – ale co z tego ostatecznie wyniknie, czas pokaże. Generalnie nie lubię kontaktu z ludźmi i najlepiej organizuję sobie czas pracy zupełnie sama – dlatego wolę utrzymywać kontakt ze zleceniodawcami wyłącznie wirtualnie.
Trzymam zatem kciuki za Twoje plany. Zaskakujesz stwierdzeniem, że wolisz kontakt wirtualny. Jestem przeciwnym typem osobowości bo bez kontaktu face to face bym zginęła 😉
Ja miałam okres, że bardzo chciałam wrócić do pracy, chociażby z powodu tych szpilek i sukienki. Ale zdecydowałam, że jeszcze przyjdzie na to czas po drugim dziecku. Teraz znalazłam kompromis, bo pracuję zdalnie z domu przez około 2 godziny dziennie, jak dziecko śpi. To dla mnie fajne rozwiązanie, bo raz że środków w rodzinnym budżecie jest więcej, a dwa że mam poczucie, że to też moje pieniądze
Brawo! Bardzo podziwiam mamy pracujące przy dzieciach i z domu. Dla mnie wielkim komfortem jest wyjście z domu i praca w innym, niż domowe środowisku. W domu, przy dzieciach czas na pracę mam niestety dopiero w momencie, gdy zasną, czyli po g. 21. Motywacja musi być duża, by o tej porze wykrzesać z siebie energię.
Pozostało mi 5 miesięcy macierzyńskiego. Aż skóra mi cierpnie na samą myśl o decyzjach, które mnie wtedy czekają.
Nie wyobrażam sobie pozostawienia dziecka w domu na 10 godzin dziennie, co wiąże się z moim zawodem. Chciałabym zostać w domu z dzieckiem dłużej, ale z drugiej strony chciałabym również rozwijać się zawodowo. Ciężkie są takie decyzje… Na razie mam jeszcze trochę czasu, dlatego staram się o tym nie myśleć.
Pozdrawiam,
chciała bym być częściej doceniana jako mama, przez dzieci i rodzinę, niestety traktowane jest moje poświęcenie, jako coś oczywistego…
Wiem, co czujesz. Czasami mam wrażenie, że i moje najbliższe otoczenie (zresztą chyba nie tylko nasze, ale generalnie tak postrzega się kobiety-matki) nie zauważa tego, że decydując się na dziecko (które niezaprzeczalnie jest źródłem spełnienia na pewnej płaszczyźnie), poświęciłyśmy nie tylko nasze ciało, ale również czas, energię, karierę. Stajemy na gorszej zawodowej pozycji niż mężczyzna, który cały czas jest aktywny,
Ważne jednak, żebyśmy same znały swoją wartość, żebyśmy w miarę możliwości, doceniały to, co robimy i znajdowały czas (choćby okruchy czasu) na własne przyjemności, czy chwilę relaksu. Niech to nawet będzie lampka wina, pół godziny z książką podczas kąpieli w pianie, aerobik, czy spokojny wieczorny spacer z psem.
Mamy tę MOC!
A ja powiem, że to wpis, którego bardzo (podświadomie) potrzebowałam. Bo ja poświęcam się dziecku. Tak trochę z przymusu (bo nie mam gdzie wrócić do pracy), ale bardziej z wyboru (bo nie chcę iść do pracy byle jakiej – bo skórka za wyprawkę jest tego warta??). I tak czasem się zastanawiam, czy dobrze robię. Bo każdy miesiąc poza rynkiem pracy, to jak strzał w kolano. Ale powiem Wam, że wiele razy zadawałam sobie pytanie, czego chcę (potrzebuję)? I wiecie co, właśnie tego, gdzie jestem i co robię teraz! Zawsze chciałam spędzić ze swoim dzieckiem te kilka pierwszych lat. Może z tego powodu, że moi rodzice musieli pracować, a ja jako dziecko tego nie rozumiałam i bardzo brakowało mi ich bliskości. Poza tym, ten czas, odkąd pojawił się na świecie mój Mały, jest dla mnie bardzo ważny. Nie tylko przez wzgląd na nową rolę. Ale też dlatego, że wszystko przewartościowałam. Poukładałam sobie w głowie, jak nigdy. Wiem czego chcę. I tak mi się po cichu marzy coś swojego. Bo praca na etacie to nie moja bajka. Dlatego powoli, małymi krokami, pojawiają się małe sukcesy. Ale najważniejsze, że jest plan. Tylko czasem potrzebuję takich wpisów, jak ten <3
w większości mamy podobne problemy i przemyślenia. jak piękny i twórczy nie byłby czas spędzony z dzieckiem, to jednak w jakimś momencie przychodzi moment na zmianę i zajęcie się bardziej sobą i wtedy nagle okazuje się , że poświęciłyśmy jednak bardzo wiele… i chyba kluczowe jest to, by niezależnie od wieku i sytuacji życiowej nie skupiać się na tym, z czego się zrezygnowało i co ominęło, tylko na tym, po co jeszcze można sięgnąć. mocy i sił życzę wszystkim matkom poszukującym
http://www.roomrebel.com
Bardzo ciekawy tekst! Choć macierzyństwo jeszcze przede mną, to wciąż nie mogę pojąć tego fenomenu że jako matka potrafisz dokonać niemożliwego. Dziecko, dom, rodzina, gotowanie, praca… Jak to ogarnąć?
Dla mnie tez macierzynstwo to jeszcze nieznany temat, choc jak czasami wpada mi mysl do glowy to jakos mnie wewnetrznie przeraza. Pozdrawiam, Daria x
najważniejsze to wiedzieć, czego się chce, nie oszukiwać się i dążyć do szczęścia
JA jestem obecnie na drugim stażu, chciała bym pracować w pracy pokrewnej moim zainteresowanidorotadylewicz@gmail.com
zainteresowaniom, ale ciężko coś w małym mieście wymyślić, wszystkie stanowiska sdorotadylewicz@gmail.com
sa obstawione… nie ma szans się wcisnać, bez doświadczenia i znajomości…
Ja zostałam z dziećmi w domu z własnego wyboru. Czas z nimi był dla mnie ważniejszy. Fakt, czasami mialabym ochotę uciec z domu, ale to są tylko chwile słabości…
Dla mnie macierzyństwo to – jak na razie – element, przed którym się „bronię”. I dlatego każdą z matek bardzo, ale to bardzo podziwiam. Za siłę, za energię, za uśmiech
Mi się wydaje, że najważniejsze to mieć świadomość własnych celów i potrzeb. Są mamy, które bez pracy zawodowej się duszą, a są i takie, które w domu z dziećmi czują się szczęśliwe i spełnione. Obie drogi są równie dobre. Najtrudniejsza sytuacja jest wtedy, kiedy okoliczności zmuszają nas do pójścia drogą, którą nie mamy ochoty iść (np. wymuszony sytuacją finansową powrót do pracy, podczas gdy wolelibyśmy być w domu z dzieckiem, albo odwrotnie…). Wtedy szukanie wewnętrznej motywacji może być kluczowe, żeby nie oszaleć.